KONA Electric x NOIZZ
Od lutego 2020 redaktorzy serwisu miejsko-lifestylowego Noizz.pl (należącego do Ringier Axel Springer Polska) poruszali się w pełni elektrycznym samochodem Hyundai. Redakcja zrezygnowała z taksówek i przesiadła się do modelu KONA Electric, w pełni elektrycznego, subkompaktowego modelu typu SUV. Auto stało się integralną częścią życia redakcji i treści w ramach edukacyjnego cyklu #GOELECTRIC. Zapraszamy do zapoznania się z relacją z tej wspólnej, rocznej przygody Noizz i Hyundai.
Wycieczka po najdziwniejszych atrakcjach w tym kraju, wywiady z ekspertami w trakcie ładowania baterii czy spontaniczne wypady nad morze - właśnie tak zapamiętamy redakcyjnego Hyundaia KONA Electric. Nadszedł czas pożegnania z samochodem, dlatego w tym tekście podsumowujemy nasz miniony rok „w drodze”. Licznik przygód zatrzymał się na 20 tys. przejechanych kilometrów i tylko na jednym urwanym lusterku.
Kiedy na początku 2020 r. odebraliśmy redakcyjną KONA Electric, czuliśmy się jak pieski spuszczone z łańcucha. Snuliśmy wizję samochodowego podboju świata, a na długiej liście naszych planów znalazło się między innymi odwiedzenie wszystkich najważniejszych festiwali w Polsce czy wycieczka dookoła Bałtyku, szlakami Litwy, Łotwy, Estonii i Skandynawii. Wszystko pokrzyżował nieproszony gość - pandemia koronawirusa, przez którą musieliśmy skoncentrować się na eksploracji naszej ojczyzny. I tutaj pierwsze zaskoczenie: coś, co na początku wydawało się bardzo nudne, a tak jawiły się wycieczki po Polsce, okazało się naprawdę inspirującą zabawą.
W redakcji wszyscy korzystamy głównie z transportu publicznego i rowerów, lecz zdecydowanie zbyt często korzystamy z taksówek jeżdżąc na różne spotkania. Z auta będziemy też korzystać w podróżach na festiwale i wiele innych eventów, o których piszemy.
Opanować bestię
Bez względu na to, czy jesteś moto-freakiem, czy tylko rekreacyjnym kierowcą, korzystanie z samochodu elektrycznego to coś, czego trzeba się bezwzględnie nauczyć. My należymy do tej drugiej grupy, dlatego proces poznawania się z nową technologią rozłożyliśmy w czasie. “Próg wejścia” przy korzystaniu z elektryka nie jest wysoki, ale wymaga koncentracji. Przede wszystkim chodzi o moment obrotowy, jakim dysponuje ta bestia. Kona Electric do setki przyspiesza w niecałe 8 sekund, dlatego osoby na początku przygody jedyną myślą po uruchomieniu samochodu było: “byleby tym razem nie wcisnąć jej za mocno”. Wystarczy jednak kilka dni ostrożnej jazdy, by dokładnie poczuć to, co ma do zaoferowania nowa technologia.
Życie posiadacza „elektryka”, o ile nie ma się garażu z podłączeniem do sieci, kręci się wokół miejskich ładowarek. Nie jest to jednak takie straszne, jak próbują to nakreślić przeciwnicy tej technologii. W Warszawie jest kilkanaście darmowych ładowarek należących do różnych firm. Wystarczyło tylko dobrze nauczyć się “elektrycznej topografii” i opanować aplikację PlugShare, dzięki której widzieliśmy, który charger na mieście jest akurat wolny.
Pierwsze wyjazdy za miasto
Nasz pierwszy dłuższy wyjazd KONĄ odbył się jeszcze przed pandemią do Zakopanego. Powrót “spod samiuśkich Tatr”, z międzylądowaniem na szybkiej ładowarce w Krakowie, zajął nam tylko 6 godzin i kosztował równe 0 zł, bo zatrzymaliśmy się w darmowym punkcie. To jedno z naszych pierwszych sukcesów w kontakcie z tą technologią.
Kilka miesięcy później zorganizowaliśmy wielki test, który miał pokazać niedowiarkom, że KONA Electric to samochód nie tylko do miasta. Najbardziej problematyczną kwestią na pierwszy rzut oka wydawała się pojemność ładowarki. W naszym eksperymencie udowodniliśmy, że możliwe jest dojechanie z Gdańska do Warszawy bez międzylądowania pojazdu. Plan się udał, jednak by go zrealizować, musieliśmy jednak zastosować pewne triki na zrównoważoną i oszczędną jazdę.
Wycieczka dookoła Polski
We wrześniu ekipa NOIZZ.pl wyruszyła w długą, bo liczącą 2500 km, wycieczkę w poszukiwaniu nietypowych atrakcji turystycznych w kraju. Chcieliśmy sprawdzić możliwości redakcyjnego Hyundai KONA Electric w najróżniejszych sytuacjach, a przy okazji opowiedzieć o sposobach na ograniczenie wpływu człowieka na środowisko.
Naszą przygodę rozpoczęliśmy od północy Polski, gdzie odwiedziliśmy m.in. niewybudowaną elektrownie atomową w Żarnowcu, opuszczone miasto Kłomino, słynne „polskie Malediwy” czy Kamienne Kręgi na Kaszubach. Duże wrażenie zrobiła na nas wycieczka po Mazurach, które okazały się regionem “z dreszczykiem”. Znaleźliśmy tam byłą kwaterę Hitlera, porzuconą nazistowską śluzę i dwustuletnią piramidę z ciałami bogatego rodu. W dalszej części wycieczki odwiedziliśmy ciekawą hipisówkę i sprawdziliśmy też, czy Biebrza to “polska Luiziana”, a po drodze natrafiliśmy na najdziwniejszy znak w tym kraju, którego komunikat brzmiał: “dziękujemy za ŁOŚstrożną jazdę”.
Ostatecznie w ciągu 12 dni podróży zatrzymaliśmy się w ponad 40 punktach, przejeżdżając 12 województw i zaliczając jedną z najlepszych przygód ostatnich lat. Naszym głównym założeniem było: zabrać jak najwięcej, zostawić jak najmniej. Chodzi oczywiście o zbieranie jak największej ilości wspomnień, nagrań i zdjęć, jednocześnie ograniczając tworzenie fizycznych śladów naszej obecności do minimum, w czym na pewno pomogła nam zeroemisyjność KONA Electric. Skłamalibyśmy twierdząc, że nasza wycieczka była zupełnie ekologiczna, jednak ciekawie było dostosowywać trasę do nielicznych punktów, gdzie można było naładować samochód, zamiast pójść na łatwiznę i tankować na pierwszej lepszej stacji.
Czas pożegnania
Korzystanie z naszej Kony Electric obfitowało w masę codziennych przygód na mieście. Bardzo często machaliście do nas, gdy jeździliśmy po Warszawie! Samochód okazał się idealnym kompanem zarówno w wycieczkach, jak i w pracy. Zdarzało nam się w nim spać, wozić meble z IKEA, odwiedzić kino samochodowe. KONA nawet robiła za psi ambulans, gdy musieliśmy zawieźć zwierzę do weterynarza. Nasz redakcyjny samochód był też bohaterem kilku sesji zdjęciowych, które możecie zobaczyć w tym miejscu. No i tylko raz zerwaliśmy lusterko, co uznajemy za duży sukces!
Będziemy tęsknić!